Słowo Boże
V NIEDZIELA WIELKIEGO POSTU
Ez 37,12-14 / Ps 130 / Rz 8,8-11 / J 11,1-45
Wielki Post zmierza ku końcowi i ta ostatnia przed Wielkim Tygodniem niedziela prowadzi nas do Betanii, do domu najbliższych przyjaciół Jezusa – do Marii i Marty. Nie jest to spotkanie łatwe, ponieważ Jezus zawiódł oczekiwania sióstr – nie przyszedł i nie uzdrowił ich brata, lecz pozwolił mu umrzeć.
Ta historia raz jeszcze przypomina nam, że Jezus jest w pełni Bogiem i w pełni człowiekiem: z jednej strony widzimy Pana, któremu i życie, i śmierć są posłuszne, z drugiej strony spoglądamy na człowieka z krwi i kości, który płacze razem ze swoimi bliskimi nad śmiercią przyjaciela. Widzimy Boga-człowieka, któremu śmierć nie jest obojętna.
Śmierci się boimy i to nie powinno nas ani zaskakiwać, ani martwić. Z natury jesteśmy przecież powołani do życia – Bóg chce, abyśmy żyli i mieli to życie w obfitości (por. J 10,10). Dlatego Jezus, rozpoczynając dziś swoją drogę do Jerozolimy, aby samemu przejść przez śmierć, chce nam pokazać, że On ma moc zamienić zasłużoną karę za grzech w środek dla osiągnięcia życia wiecznego. Wybiera rzeczywistość, która nas przerasta, aby pokazać, że nawet w najtrudniejszym doświadczeniu jest z nami i przez nie nas przeprowadzi. Otworzy nasze groby i nas z nich wydobędzie (por. Ez 37,12), abyśmy żyli w pełni.
Często się nam wydaje, że Jezus się spóźnia, że zawodzi nasze oczekiwania, że jest nieobecny. Jednak On zawsze był, jest i będzie tak w naszym życiu, jak i w śmierci. Tak było w przypadku Łazarza – Jezus nie potrzebował posłańców, aby się dowiedzieć o jego śmierci, bo był tam razem z nim.
Śmierć nie tylko nie jest obojętna Bogu, ale dzięki Jego łasce stała się przejściem do pełni życia. Miejmy więc odwagę razem z Tomaszem powiedzieć: „Chodźmy także i my, aby razem z Nim umrzeć”, nawet gdyby miał nam ze strachu zadrżeć głos. Uwierzmy, że z Jezusem jest to pewna droga do zbawienia, a sama śmierć stanie się snem. Wtedy On we właściwym czasie powie nam „Pobudka!” i zaprowadzi do pełni życia.